JAK ZAINWESTOWAĆ ZYCIE WE WŁAŚCIWEGO FACETA?

JAK BEZPIECZNIE ŻYĆ W MAŁŻEŃSTWIE?
JAK DYSKRETNIE I SKUTECZNIE KONTROLOWAĆ MĘŻA?
JAK ROZGNIEŚĆ KOCHANKĘ MĘŻA NICZYM PLUSKWĘ?

... w swoim blogu zastanawiam się głównie nad tymi sprawami. Jestem przeciwniczką rozwodów z byle powodu, żyję w szczęśliwym związku, chwalić Pana - na nic nie narzekam. Wszystko się ułożyło, po latach burz, problemów i beznadziei znalazłam spokój. Czego i Tobie życzę, kropka.

Blog Iwony L. Koniecznej, poświęcony zdradzie - oraz książce "Porady na zdrady; kurs detektywistyki dla żon i narzeczonych", napisanej z detektywem Marcinem Popowskim. Copyright c 2010 Iwona L. Konieczna. Wszystkie prawa zastrzeżone

sobota, 13 marca 2010

ZIMNA SUCZ KONTRA WŚCIEKŁA SUKA

Dawna koleżanka (nazwijmy ją Zuzią), która odszukała mnie przez "Naszą Klasę" - aby opisać szczegółowo przebieg swego małżeństwa. Po skrótach i korekcie, uniemożliwiającej identyfikację bohaterki, sprawy mają się tak: tuż po maturze Zuzia poznała (wiecznego) chłopaka, przemęczyła się z nim 27 lat. Nie skończyła studiów, gdyż mąż w pewnym momencie trafił na dwa lata za kratki za udział w bójce - a ona nie dała wtedy rady naraz uczyć się, zarabiać oraz zajmować dziećmi. Których w sumie urodziła trójkę... Gdy zaczęły wylatywać z gniazda - mąż oświadczył, że już jej nie kocha, po czym spłynął w siną dal, wraz z kasą z konta, firmą oraz początkującą aktorką. Dlatego obecnie Zuzia leczy się na nerwy oraz klimakterium; ogląda się też za suchą gałęzią, bo nie ma za co żyć. A mąż naciska na rozwód, gdyż młoda dama jest w ciąży. Zuzia natomiast nie chce dać zdrajcy rozwodu ani satysfakcji, ze ja zrobił na cacy - za to zamierza mu zaleźć za skórę i dać do wiwatu! Łaknie zemsty...





Koszmarna sprawa. Bo znałam Zuzię w czasach, gdy mi pielucha wystawała z majtek. To na mnie trenowała - razem z moją starszą siostrą - pacyfikowanie oraz przekupywanie nieznośnych bachorów. Dzisiaj, doradzając jej, czuję się nieswojo. Tym bardziej, że Zuzia może moje uwagi poczytać za zemstę... (i obie wiemy za co: ja naprawdę nie wyjadłam wtedy tych rodzynek - i absolutnie niesprawiedliwie oberwałam w dupę!)

Po pierwsze: wkurza, że Zuzia przez prawie trzy dziesiątki lat tolerowała różne wyskoki męża - a teraz (gdy mu przestała być potrzebna do pilnowania dzieci) wypłakuje oczy, że ją porzucił niczym opakowanie po serowych czipsach.

Po drugie: wkurza, że Zuzia zaniedbała właściwą regulację spraw majątkowych w małżeństwie - i chociaż miała komplet sygnałów, iż mąż ją lekceważy, pozwoliła na to, aby wspólny majątek (w tym: środki od jej rodziny) został zapisany tylko na imię tego nieodpowiedzialnego i niepoważnego gościa.

Po trzecie: wkurza, że Zuzia jest aż tak ograniczona, iż sądzi, że mąż nie dostanie rozwodu - w sytuacji, gdy jego kochanka jest w ciąży. Sąd w tej sprawie musi się kierować interesem nienarodzonego dziecka, co można bez większej fatygi wyczytać w internecie.

Po czwarte: wkurza, że TERAZ Zuzia chce się rozdrabniać na zemstę - zamiast zrobić to, co teraz trzeba naprawdę zrobić tzn. dopilnować spraw majątkowych - i/aby zająć się sobą.



***

Mąż Zuzi jest pragmatyczny do bólu. A Zuzia, bez względu na to, czy patrzy się na nią z Wenus czy z Marsa - była i jest idiotką. Co gorsza: planuje nią być nadal.

Plan Zuzanny jest kretyński. Ta kobieta nie ma szans na sukces w roli wściekłej suki. Owszem, to jedna z ról, napisanych przez kulturę dla kobiety porzuconej w okolicach 50-tki, bez pieniędzy - przez pana i władcę, ale nic nie zmieni faktu że ta kultura gra znaczonymi kartami - i daje fory facetom. Dlatego wściekła suka zawsze przegrywa: w finale zdycha na wściekliznę - i nawet szczeniaki podskakują z radości na jej pogrzebie. Nic więc po tym, że niekiedy udaje jej się wcześniej dziada pokąsać. Słaba to satysfakcja, bo rzadko kąsa śmiertelnie. Zawsze znajdzie się druga głupia, która mu rany opatrzy... Wykuruje go i odchucha.

W "Poradach na zdrady" marginalnie zajmujemy się tą kwestią z detektywem Marcinem Popowskim. Ale nie sztuka zauważyć, że odwodzimy panie od roli wściekłej suki... Za to doradzamy kreację suczy, zimnej niczym azot w okolicach zera (wg. skali Kelvina).

Zostać zimną suką, zwłaszcza w dojrzałym wieku - jest tak samo trudno, jak ni stąd ni zowąd zostać suką wściekłą: każda zmiana życiowej filozofii jest trudna. Ale rola zimnej suki bardziej się opłaca. Ona znacznie lepiej ląduje - bo wie, gdzie mąż ma słabiznę - wie, jak w nią trafić zębem - i wie, co chce przez to osiagnąć.

Ta wściekła natomiast gryzie na oślep, bez planu. No i co to za cel: zdenerwować drania, zadfrasnąc jego ambicję, sprawić kłopot? - krótkotrwały ból? Nie szkoda na to czasu i zębów?!

Zimna suka różni od suki wściekłej. Ma poczucie swojej mocy - działa pragmatycznie - i nigdy jej nie opuszcza świadomość celu. Zimna suka wie, że gdyby kobietom nie prano mózgów od kołyski, to faceci musieliby nosić kuloodporne (oraz zęboodporne) kamizelki na jajach.

Czas, żeby Zuzanna spojrzała prawdzie w oczy. Przez lata nie chciała widzieć ani słyszeć, co dzieje się w jej życiu - teraz nie ma innego wyjścia: musi raptownie dojrzeć, aby cokolwiek utargować. Musi do niej dotrzeć z marszu, że zamiast cierpieć męki - trzeba chłodno kombinować, jak odejść z tego małżeństwa... z kasą. (Klasą nie musi się martwić: jej mąż o klasę się nie zatroszczył, więc też nie ma prawa jej oczekiwać).

Nie ma nad czym dumać: Zuzia stoi pod ścianą. Obecnie ma do ugrania wyłącznie pieniądze (czytaj: własną teraźniejszość i przyszłość, w miarę spokojną) - nic więcej, tylko tyle jej zostało. Praktycznie nie ma możliwości wyboru, bo wcześniej przespała gruszki w popiele. Dlatego powinna schłodzić uczucia w płynnym azocie.

Zemsta najlepiej smakuje na zimno. Największą zemstą jest przeżyć... - a na dodatek nie wejść w skórę bezsilnej, przegranej, sponiewieranej baby.

Psychiczne załamanie Zuzi leży w (także materialnym) interesie męża. Bo on wie, że jeżeli Zuzia zdoła się opanować - to popędzi mu kota!

***

Sama doprowadziła do takiej sytuacji, że mąż ją lekceważy. Zgadzała się na to, że on formalnie był facetem żonatym i dzieciatym, a w praktyce: kawalerem. Przez 27 lat całe jej zarobki szły na utrzymanie domu, on dorzucał sie jak z łaski - za to wychodził kiedy chciał, nie opowiadając się dokąd... I bywało, że wracał po dwóch dniach. Albo dwóch latach - jak wtedy, gdy zaplątał się po nocy w bójkę pod knajpą.

Miał też na koncie szereg nietrafionych inwestycji. I to Zuzanna ze swoją rodzina go asekurowała finansowo oraz wyciągała z szamba za uszy: teściowa brała kredyty na swoje imię, teść-emeryt pracował w firmie gratis, a Zuzanna harowała, żeby utrzymać dom.

Nie stawiała mężowi czoła - nie walczyła o mocną pozycję. Miała w rękach wiele atutów, lecz zabrakło jej planu, woli oraz sił, aby prawidłowo ułożyć ich relacje - oddała mu władzę, która powinni sprawować wspólnie. Także pieniądze oddała mężowi walkowerem: godziła sie na to, że wspólny dorobek zostal zapisany na jego imię - a on był jedynym i samodzielnym dysponentem ich pieniędzy. I mógł je sobie wziąć...

A propos, Zuzia mi napisała, że to "chyba logiczne" - bo on zawsze więcej zarabiał niż ona.

G. prawda:

1. dochody męża były bardzo nieregularne - więc wszystkie kredyty inwestycyjne i konsumpcyjne dla rodziny brała i spłacała Zuzanna, tylko ona miała też zawsze zdolność kredytową;

2. rodzina przez lata nie miała pożytku z dochodów pana domu. Od ich wysokości nie zależała jakość żarcia dla rodziny w lodówce, wysokość polisty dla żony ani liczba wypraw dzieci na narty. Ponieważ gros zarobków pana poszło na jego hobby tj. latanie awionetką (nb. dzieci dwa razy były w powietrzu), kolekcję broni myśliwskiej oraz rozrywki.

3. poza tym, gdyby pan płacił Zuzannie za pracę w domu i przy dzieciach nawet podług najniższych stawek, to ona (doliczając jej pensję) miałaby wyższe dochody niż on.

Jej wkład w rodzinę był większy, co jest nienormalne - ale typowe dla polskich rodzin. Bo Polki nie wykazują asertywności w sprawach finansowych.



Kapitał zakładowy jego firmy - pochodził od jej rodziców. Ustawiły go chody teścia, a nie własna siła przebicia. Ja to wiem, bo znam układy i pamiętam dawne czasy. Ale Zuzanna nie wie, jak udowodnić, że ona-ambasadorówna wzięła sobie męża w jednej koszuli. (A poza tym nawet się za to nie bierze, bo dyszy wolą zemsty zamiast wolą walki o swoje).

Uratowanie firmy męża, która dwukrotnie znalazła się na ciężkim zakręcie - było skutkiem akcji ratunkowej żony oraz jej rodziny - a Zuzanna nawet wtedy nie zadbała o to, aby uzyskać udziały w firmie: za bezdurno pozwoliła mu strugać prezesa swoim kosztem. (Jednak akcję ratunkową możnaby stosunkowo łatwo udowodnić... - gdyby Zuzanna skupiła się na chodzeniu za papierami, zamiast godzinami obrabiać tyłek jego młodej kochance w gronie podobnych sobie ubezwłasnowolnionych, niewykształconych "starych" żon wielkich prezesów).

Zuzia twierdzi, że facet "zmarnował jej zycie".

Będe okrutna: sama je zmarnowała. Sama dopuściła, żeby mąż-manipulant wycisnął z niej wszystkie soki jak z cytryny... Po czym się jej pozbył. A ona dała mu się usunąć... w gruncie rzeczy - po cichu i bezboleśnie: a gdyby miała udziały w jego firmie, w naturalny sposób wyrwalaby mu pół dziąsła.

Pomysł, żeby teraz, z zemsty "za wszystko" nie zgadzać się na rozwód z ty facetem - jest poroniony. A ściślej: niezgoda na decyzje oraz poczynania męża jest spóźniona o wiele lat. Na miejscu Zuzi kombinowałabym raczej, jak korzystnie sprzedać mężowi zgodę na rozwód. Albo - jak, przeszkadzając mu w rozpoczęciu życia od nowa - targować sie o cenę odstąpienia od generowania dolegliwości. Zadbałabym także o zdobycie rozwodu z jego winy, dokumentację jego rzeczywistych dochodów - wykazanie źródeł tego majątku, w celu wywalczenia uczciwego podziału kasy. Ale to.... to najtrudniejsze rozwiązanie i najmniej prawdopodobne, przynajmniej w takim stanie nerwów, jaki prezentuje Zuzia.

***

Vendetta to strata czasu, sił i własnych szans. Bo życie nie kończy się po rozwodzie: wiem coś o tym. Bardzo często zycie zaczyna się dopiero PO rozwodzie, a im prędzej on nastąpi, tym lepiej dla ofiary nieudanego małżeństwa.

Nic nie poradzę, ale zemsta dla zemsty mi nie leży. Jaka to niby różnica: żyć miłością czy nienawiścią do faceta? Żadna - tak czy siak, życie się obraca wokół słońca w gaciach.

Życie jest zbyt krótkie na to, by żyć cudzym życiem. Trzeba więc kochać faceta, ale z rozwagą. Nie bardziej niz samą siebie. I nigdy nie zapominać o sobie, nie stawiać siebie samej do kąta, nie cierpieć z pokorą za miliony ani w imię "dobra dziecka". Zaś nienawiść... i ochotę na zemstę, gdy facet zdradzi... - trzeba szybko zmrozić.

A najlepiej w ogóle skreślić.

Ponure knucie to działalność nieskuteczna a energochłonna. Upośledza poczucie własnej wartości - niszczy cała odporność kobiety. Najlepszy tryumf nad podstarzałym mężem, który dał nogę z młodą babą, to tryumf nad wyciągiem z banku: ciekawe, czy młoda z nim zostanie, gdy on zbiednieje wskutek rozwodu, którego tak pragnął.

Pamietaj, Bóg karze ludzi spełniając ich marzenia. Zemsta, o której marzy Zuzia może ją więc kosztować o wiele drożej niż warta jest jej chora satysfakcja. Lepiej więc chyba, żeby to zdradziecki pan mąż dostał to, co sobie wymarzył..., ale na warunkach starej żony. Których się nie spodziewał - ale które MUSI przyjąć.



***

Ciekawe, czy Zuzia nadal będzie we mnie widzieć tamtą smarkulę, co zeskoczyła z huśtawki prosto na gwóźdź... I biegła z deską "przybitą" do stopy tym gwoździem przez całe podwórko... I jeszcze po schodach na czwarte piętro... W panice... Ze szlochem...

A może jednak uwierzy, że teraz - po takim samym wypadku - nie biegłabym donikąd na oślep... Lecz najpierw obejrzałabym obolałą stopę.... Potem szarpnęła pod właściwym kątem, by szybko i skutecznie wyrwać obce ciało z rany?!... A dopiero potem zaczęla wrzeszczeć, ile sił, żeby ktoś przybiegł z bandażem i wodą utlenioną - aby nie doszło do zakażenia?!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Obserwatorzy

Archiwum bloga