JAK ZAINWESTOWAĆ ZYCIE WE WŁAŚCIWEGO FACETA?

JAK BEZPIECZNIE ŻYĆ W MAŁŻEŃSTWIE?
JAK DYSKRETNIE I SKUTECZNIE KONTROLOWAĆ MĘŻA?
JAK ROZGNIEŚĆ KOCHANKĘ MĘŻA NICZYM PLUSKWĘ?

... w swoim blogu zastanawiam się głównie nad tymi sprawami. Jestem przeciwniczką rozwodów z byle powodu, żyję w szczęśliwym związku, chwalić Pana - na nic nie narzekam. Wszystko się ułożyło, po latach burz, problemów i beznadziei znalazłam spokój. Czego i Tobie życzę, kropka.

Blog Iwony L. Koniecznej, poświęcony zdradzie - oraz książce "Porady na zdrady; kurs detektywistyki dla żon i narzeczonych", napisanej z detektywem Marcinem Popowskim. Copyright c 2010 Iwona L. Konieczna. Wszystkie prawa zastrzeżone

sobota, 13 marca 2010

MÓJ ADRES: IKONIECZNA@GMAIL.COM

Pierwszy odzew na egzemplarze recenzenckie, które Ewa Holewińska (Wydawca czyli Wydawnictwo Czarny Smok) wczoraj rozwiozła po kobiecych redakcjach. Zabawny. Otóż, sekretarka pewnej naczelnej poprosiła nas o prywatną konsultację oraz zadała kilka pytań (brawo, młoda damo, nikt ci kitu nie wciśnie - zawsze trzeba sprawdzać cudze kwalifikacje!): 1. ile razy w życiu zostałam zdradzona? 2. ile razy byłam mężatką? 3. co mój mąż sądzi o książce "Porady na zdrady"? 4.... i czy jego też kontroluję metodami, które propaguję?

Nie wiem, ile razy zostałam zdradzona.
Miałam do czynienia głównie z dżentelmenami: a tacy starają się nie dawać powodów do zazdrości. Tzn. cechuje ich dyskrecja oraz takt i wyczucie..., nawet w pokątnych działaniach.

Do mojej wiadomości doszło tyle: dwaj konkretni panowie przyprawili mi kiedyś rogi (w tym jeden: wielokrotnie. I nawzajem!). Ale w obu przypadkach zdrada nastąpiła za późno, żeby mnie zmartwiła. Czyli na takim etapie związku, na którym facet, jeden z drugim, mógł latać dookoła żyrandola na własnym napędzie odrzutowo-metanowym w rytualnym stroju faraona, a mnie by nie obeszło.
Zatem ani razu w dorosłym życiu nie czułam się ofiarą zdrady: acz byłam nią formalnie i nawet otrzymywałam wyrazy współczucia.

To straszne, lecz nie przeżyłam nawet zdrady męża, która nastąpiła, gdy byłam w wysokiej ciąży. Wkurzyłam się - i owszem, ale dlatego że zdradził mnie w moim własnym domku z piernika, w moim własnym łóżku. Nawiasem, właśnie ta nienormalna reakcja - uświadomiła mi, że go już bezapelacyjnie nie kocham.
Że już jest zamiecione i arrivederci!

Jest ważne, że:
1. nie jestem zazdrosna;
Brak różnych cech, które można kwalifikować jako zaborczość, zazdrość itd. powodował, że mężczyźni gryźli się przy mnie w język tylko w tych momentach, gdy powodowała nimi premedytacja, zły zamiar, zła wola. Gdy ten czy ów miał taki cel, żeby ukryć coś przede mną. W każdym innym wypadku opowiadali o wszystkim swobodnie, w nieskrępowany sposób.... No a fazę fascynacji inną kobietą łatwo wyłapać (i interweniować), gdy się z facetem pozostaje w naprawdę bliskim kontakcie emocjonalnym.

2. mam dobrze rozwinięty system wczesnego ostrzegania.
Łatwo wyłapywałam więc partnerów w fazie flirtu i wymiany powłóczystych spojrzeń z innymi paniami. Kasowałam problem w zarodku: nie dopuszczałam, aby któryś się dorobił życia prywatnego na boku.

W przypadku męża, gdzie do seksualnego incydentu doszło pod nastrojem chwili (oraz dogodnych okoliczności): że coś jest nie tak - wiedziałam już na dworcu, gdy odbierał mnie z pociągu, co jest nie tak - wiedziałam, zanim doszliśmy do domu, z kim - wiedziałam, gdy wstawiałam czajnik, a gdzie - zanim dopiłam herbatę. Następnie zagrałam z mężem w otwarte karty, a na koniec zaprosiłam do nas na herbatę jego kochankę. Rozpracowanie problemu nie zajęło mi pięciu godzin - i więcej do sprawy nie wracałam. Temat wypłynął podczas rozwodu, ale marginalnie, jednym zdaniem.
Uważam, że mąż niewiele miął szans żeby ukryć (przynajmniej tego rodzaju) zdradę, ponieważ go znałam dość dobrze - no i już byłam wyczulona na najmniejsze zmiany tonacji jego głosu itd.


Pytanie numer 2: mężatką byłam raz. Ciekawe doświadczenie - i wystarczy.

Mam nadzieję, że ten nędzny wynik nie dyskwalifikuje mojego doświadczenia ani rozumu. Trudno przyjąć na serio, że liczba małżeństw ma przełożenie na umiejętność szczęśliwego życia.
(No i wtedy niedościgłym ekspertem byłby Tamerlan, z haremem z 13 tysięcy żon i nałożnic).

Pytanie numer 3: od sześciu lat pozostaję w udanym i szczęśliwym związku z Pawłem Tomczykiem (paweltomczyk58@gmail.com), doskonałym scenarzystą i reporterem. To dorosły facet: sam się goli, sam sobie kupuje piwo i sam ogląda się za dziewczynami - i potrafi także sam odpowiedzieć, co sądzi o mojej książce. Pani pozwoli, nie będę go wyręczać.

Czy go kontroluję? - ależ oczywiście. Jak najbardziej. Strzeżonego Pan Bóg strzeże, czuwam więc nad swoim szczęściem. Paweł jest inteligentny, zabawny i atrakcyjny dla kobiet: puścić go samopas byłoby rozsądne tak samo, jak zostawić pod sklepem otwartego saaba, z kluczykami w stacyjce i papierami wozu na przednim siedzeniu.

Czy stosuję metody, które propaguję w "Poradach na zdrady"? Tak: bo filozofia, wyłożona w książce jest również moja. Sprawdziłam ją na samej sobie - i szczerze polecam.
Raczej nie: bo książka ma podtytuł "Podstawy detektywistyki dla żon i narzeczonych" - a są jeszcze inne metody, mniej inwazyjne. Ja już jestem na etapie dla zaawansowanych, więc prawie nie zdejmuję białych rękawiczek. M. in. staram się Pawła utrzymywać w przeświadczeniu, iż z nikim nie będzie mu tak źle jak ze mną... Oraz tak miło, ciepło i wygodnie. Jak na razie: działa.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Obserwatorzy

Archiwum bloga